piątek, 2 stycznia 2015

Misiu, Misiek, Misiunio, czyli Happy (prawie) End

Zanim znów pójdę do szkoły po tych cudownych dniach wolności, w których to nie pozwoliłam sobie na ani jedną myśl, że muszę wrócić wkrótce do nauki i rutyny z nią związanej, staram się nadrobić i zrobić jak najwięcej dam radę. Tak więc wczoraj wieczorem tknęłam po baaardzo długim czasie mojego miśka. Do końca zostały mi "tylko" backstitche ( od wczoraj znienawidzone :P), ale podołałam wyzwaniu i dzisiaj rano ładnie sobie skończyłam.
Tutaj jeszcze nie pocieszony, bez uśmiechu.

A tutaj już uradowany, że wreszcie przestałam go męczyć. ;)
Tak więc ostatni etap, czyli "oramienie", planuję raczej na ferie zimowe, ale osobiście uważam Misiaka za skończonego. :D Kolejny sukces za mną.
Teraz muszę pomału wziąć się za naukę, ale narazie to jeszcze powalczę sobie z moimi tulipanami, którym do końca wcale dużo nie brakuje.:)
Haficikowi towarzyszy mi lekturka (niestety nie z mojego wyboru) znana wszystkim doskonale, a mianowicie "Pan Tadeusz" Adama Mickiewicza.
Na dzisiaj to tyle. Mam nadzieję, że będę tutaj częściej bywać. Teraz życzę wszystkim szczęśliwego Nowego Roku i sobie więcej zapału i umiejętności lepszego gospodarowania czasem.;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz